Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko najprzód potrzeba ją odebrać. Jeżeli uciekła, to dla tego, iż zdawało się jej, że jest zakochaną. W tym względzie, przyznaję się, ja jestem winną... Nie umiałam jej dopilnować i zanadto ufałam, tak jak gdyby można było ufać młodym dziewczętom! Lecz z drugiej strony, czyż mogłam przypuszczać, że jakiś kaprys nierozsądny zaprzątnie jej głowę i zniweczy wszystkie plany nasze? Ten, z którym ona uciekła, wyobraża sobie, że jest panem pozycji, ale gdy go odkryję, ja będę jego panią, i w razie potrzeby, dowiodę mu tego! Teresa drży przedemną, nie ośmieli mi się opierać, gdy stanę przed nią... Rozkażę jej i podda się, tak samo, jak poddałaby się, gdybym jej była lepiej strzegła.
— Ależ ona jest już zgubioną!.. ostatecznie zgubioną... — rzekł Robert.
— Dzieciństwo! Dlaczego ma być zgubioną, gdy nikt o tem wiedzieć nie będzie?.. A mam nadzieję, że nikt się nie dowie... Otóż powinieneś natychmiast rozesłać ajentów tajnych, będących w rozporządzeniu ministerjum, a rachuję, że i prefektura nie odmówi ci pomocy...
— Tak, ale żeby otrzymać pozwolenie, potrzeba odkryć prawdę...
— Więc cóż z tego? Ajenci zachowują dyskrecję z obowiązku, zresztą w pewnej mierze zależą od ciebie... Powinieneś użyć ministerialnych.
— Rozumie się.
— Wręczysz im fotografję Teresy i spinki...
— Zapominasz o tem, że ich potrzeba opła-