Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sprawcą naszej hańby, ruiny, utraty wszystkich nadziei naszych i całego skandalu! Ten mężczyzna, ten nikczemnik, uwodząc i wykradając z domu rodzicielskiego naszą córkę, małoletnią, popełnił zbrodnię, której prawo nie przebacza. Powinieneś więc wiedzieć, co zostaje ci do czynienia...
— Cóż ja mogę zrobić? — wyjąkał Robert.
— Co masz zrobić? — zawołała Eugenja z najwyższem zdziwieniem. — Więc nie rozumiesz? Potrzeba odkryć miejsce schronienia Teresy, potrzeba dowiedzieć się kto ją wykradł i wziął się do niego...
— Ależ tym sposobem wywołamy skandal, o którym sama mówiłaś przed chwilą.
— Być może, że zachowawszy ostrożność, uda się uniknąć rozgłosu... wszystko można robić po cichu... potrzeba poszukiwania prowadzić w tajemnicy...
— Lecz gdzież szukać? — pytał Robert, tracący coraz więcej przytomność umysłu. Dokądże mam iść? Jedyną wskazówką, jedynym punktem wyjścia jest ta spinka, a czyż to dostateczne.
— Widocznie, straciłeś głowę do reszty — rzekła Eugenja z pogardą — czyż to ja mam ci wytknąć plan poszukiwań?
— Owszem, zrób to, bo przyznaję ci się, że mi żadna myśl nie przychodzi.
Przedewszystkiem nie trzeba tracić odwagi. Nieszczęście stało się wielkie, ale tylko chwilowe. Rozumie się, że trudno już myśleć o wydaniu Teresy za barona Rittera, ale jak znalazłam jego, tak w krótkim czasie znajdę kogo innego, równie dobrego. Tyl-