Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odźwierna wydaje się kobietą dobrą i dyskretną, ale najlepiej nie dowierzać nikomu... Ach, ileż kłopotów, ile trosk, subjekcji i wydatków! Gdy wspomnę tę przyszłość, którą już prawie w ręku trzymałam i która wydawała się tak bliską, ogarnia mnie wściekłość. Biada tym, którzy to sprawili!... Przeklęta córka i ten podły... poczekajcie... będziecie się mieć dobrze!..
Przywołała Julję.
— Zaraz wyjdę, lecz na krótko, tymczasem przygotuj śniadanie.
— Dobrze, proszę pani. Czy i panienka wyjdzie?
Julja domyślała się tylko, że w domu coś stało się niezwyczajnego, ale nie wiedziała co.
— Panienki niema — rzekła Eugenija głosem zupełnie spokojnym — wczoraj wieczorem odwieźliśmy ją do matki jej koleżanki, gdzie zabawi dni kilka...
— Nie wiedziałam, proszę pan!
— Stamtąd odjedzie na wieś, dokąd i my pojedziemy wkrótce na miesiąc.
— A ja pojadę z panią?
— Nie.
— Więc zostanę tylko z panem?
— Pan także weźmie urlop i wyjedzcie razem ze mną...
— Więc będę sama pilnować mieszkania?
— Moja Juljo, pozycja nasza zmieniła się...
— Ja domyślam się, że pani miała panienkę wydać za mąż...
— Rzeczywiście, ślub odbędzie się za kilka ty-