Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ich. Przeciwnie, to czyn chwalebny, a ja nic innego przecież nie czyniłam... Jeszcze raz ci mówię milcz! lepiej z zimną krwią zbadajmy sytuację i zo baczymy, czy można złemu zaradzić.
Robert Daumont od wielu już lat przywykły do posłuszeństwa, jak dziecko posłuszne schylił głowę nie odrzekł ani słowa.
— Gdzie znalazłeś ten list? — zapytała Eugenja.
— W pokoju stołowym, na kredensie.
— Jakim sposobem Teresa mogła wyjść nie sprawiwszy szmeru?
— To łatwo zrozumieć... Dość było zachować cokolwiek ostrożności... Przeszła lekko na palcach, a myśmy sami ułatwili jej wyjście, zostawiwszy klucz w zamku.
— Trzebaby się dowiedzieć, o której godzinie mogła wyjść z mieszkania... — rzekła Eugenja.
— Dobrze byłoby, lecz trudno...
— Nie mogła wyjść na ulicę, nie obudziwszy odźwiernej... należałoby ją zapytać, może przypomni sobie... Dalej, powinieneś zawiadomić policję i pomówić z tajnymi ajentami, bo chociaż list zostawiony przez nią, dozwala przypuszczać samobójstwo, ale być może, że w chwili stanowczej zabrakło jej odwagi. Młoda dziewczyna, uniesiona rozpaczą, może dojść do rzeki, ale gdy przyjdzie rzucić się do zimnej wody, cofa się. Takie wypadki codzień się zdarzają. Jakiś instynkt mi mówi, że ona żyje.