Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nałe się stało. W taki wieczór najlepiej można widzieć blask brylantów na wystawach sklepowych, my właśnie wkrótce będziemy musieli je kupować.
Robert Daumont, przywykły do posłuszeństwa żonie, nie zaoponował, zresztą do niczegoby to nie doprowadziło. Nałożył na głowę kapelusz i rzekł:
— Chodźmy więc.
W wigilję małżeństwa, które miało uczynić Daunontów miljonerami, nie chodziło już o drobne oszczędności. Można już było nie żałować sobie, więc pani Eugenia zaprowadziła męża i córkę do jednej z najpierwszych restauracji, zamówiła potrawy najwyszukańsze, i na deser kazała podać wino szampańskie. I czyniąc honory jakby pani domu, myślała:
— Dzięki zręczności, z jaką prowadziłam moją łódkę, będziemi mogli odtąd codziennie już tak obiadować.
Nareszcie około godziny jedenastej, po długim spacerze i zatrzymywaniu się niezliczoną ilość razy przed wystawami sklepowemi, rodzina cała wróciła do domu.
Ponieważ Julja miała polecenie nie oczekiwać na państwa, odeszła więc do sobie wcześniej, drzwi zaś przedpokoju zamknęła pani Eugenja i klucz zostawiła w zamku.
Teresa spostrzegłszy to, nabrała nadziei. Pożegnała rodzicowi poszła do swego pokoju, w obawie zaś, by matka, jak czasem zdarzało się, nie przyszła jesz, cze na gawędkę, rozebrała się natychmiast i poszła do łóżka. Obawa była zbyteczna, pani Eugenja bo-