Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tacja z mego powodu, tem prędzej może nastąpić nasz związek.
— Wiesz pan dobrze, że rodzice moi inaczej myślą i mają inne projekta.
— To prawda, ale wiem także, że wezwałaś mnie dla przeszkodzenia ich wykonaniu.
— Pomówimy o tem później... jutro... Teraz wejdź pan do garderóbki, bo chcę zagasić świecę.
— A to na co? Potrzebuję zmienić suknię i położyć się w ubraniu. Matka przed pójściem na spoczynek zwykle zagląda do mnie... Gdy zobaczy mnie śpiącą, cofnie się, a wtedy będę mogła odprowadzić pana do przedpokoju i uwolnić...
— Jestem posłuszny.
Teresa pozostawszy samą, zagasiła świecę, zdjęła suknię, i położywszy się na łóżku, nakryła się kołdrą.
Po trzech kwadransach w sąsiednim pokoju dały się słyszeć głosy i kroki.
Rodzice ukończyli rozmowę i udawali się na spoczynek.
Jak przewidziała Teresa, matka idąc do siebie otworzyła drzwi jej pokoju, i zobaczywszy ją śpiącą szepnęła:
— Śpi...
Po odejściu matki, Teresa czekała jeszcze pół godziny, poczem powstała z łóżka i powiedziawszy do Gastona:
— Czekaj pan, zaraz powrócę... poszła boso do