Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pragnąłby wyzwać tych wszystkich ludzi, których wzrok wyraźnie mówił młodej dziewczynie, jak ją znajdują piękną i powabną.
W tem czyjaś ręka dotknęła się ramienia szefa biura. Zwrócił się i przywitał. Nowy znajomy był człowiekiem lat około pięćdziesięciu, słusznego wzrostu, szczupły, dość brzydki, trochę łysy, dystyngowany, z długiemi ryżemi bokobrodami, w których mięszały się włosy białe, z wstążeczką oficera legji honorowej i u gorsu koszuli z trzema wielkiemi brylantami, z których każdy miał wartość kilku tysięcy franków.
— Dzień dobry, Loigney — rzekł, kłaniając się jego towarzyszkom. — Czy to orkiestra ciągnie cię w tę stronę? Kadryl się już kończy... wkrótce zacznie się walc.
— Niestety, oddawna już nie tańczę — odrzekł szef biura, śmiejąc się. — Moje siwe włosy zabraniają mi.
Co do kadryla, zgoda, ale walc jest właściwym dla każdego wieku, a na dowód, jeżeli zechesz uczynić mi ten zaszczyt i przedstawić paniom, zapraszam panią — dodał zwracając się do Teresy — do pierwszego walca.
— Droga pani Daumont — rzekł szef biura — mam zaszczyt przedstawić pani pana barona Jerzego Rittera, bankiera... Panie Ritter, pani Daumont, żona jednego z najlepszych moich kolegów w ministerium spraw wewnętrznych... panna Teresa Daumont.
Baron Jerzy Ritter, którego nazwisko znane by-