Przejdź do zawartości

Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aż je zasypie śnieg białemi płatkami, osłaniając jakby pierzyną.
Długo tam wszakże nie mogły dotrwać, zasypane snieżnym puchem. Głód je wnet wypłaszał z owych kryjówek. Przez osiemnaście godzin na dobę łoś zimą musi poruszać szczękami, nie chcąc zamrzeć z głodu. Obszerny jego żołądek domaga się kilku naręczy pożywienia. Ileż czasu upłynie, nim je pozbiera, ogryzając młode pędy drzew i krzewów. Karibu jest prawie równie wymagający. Najmniej stosunkowo jadać musi renifer.
Huragan srożył się przez trzy dni i trzy noce. Wreszcie trzeciej nocy spadł obfity, zwarty śnieg, pokrywając ziemię dwustopową warstwą i zbijając się w obrzymie zwały i zaspy. Był to śnieg zwany przez Czerwonoskórych „ciężkim śniegiem“, przytłacza bowiem całą powierzchnię ziemi jakby ołowianym całunem; króliki i inne drobne stworzonka giną wówczas pod nim całemi tysiącami.
Czwartego dnia wreszcie Kazan i Szara Wilczyca odważyły się wyjrzeć na świat ze swej kryjówki. Wiatr przycichł, śnieg przestał padać. Bezgraniczny, nieobjęty okiem biały całun przesłonił cały świat Northlandu. Mróz w dalszym ciągu przejmował do kości.
A gdy Czerwony Mór przestał już srożyć się śród ludzi, poczęły się teraz z kolei dnie głodu, dziesiątkujące dzikie stworzenia Wildu.