Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiatr teraz szalał wściekły, a Kazan wdrapawszy się na pień zeschłego drzewa, buchnął straszliwem, złowieszczem wyciem, rwącem się salwami z gardzieli, to znów zamierajacem na chwilę, aż wydawało się niby przejmujący nawskroś, rozlegający się na cały świat, rozsrożony śpiew. Była to zapowiedź huraganów północnych, jakie z nad morza Podbiegunowego ciągnęły ku wielkim barrenom.
O świcie istotnie rozpętał się szalony huragan. Kazan i Szara Wilczyca, przytuliwszy się do siebie, drżały w swem schronisku; dokoła zaś srożył się na świecie mąt piekielny. Przez chwilę Kazan usiłował wyjrzeć ze schroniska, ale nim głowę wysadził, wiatr go pchnął z powrotem do dziupli.
Wszystkie stworzenia Wildu, wszystko, co jeno żyło, zaszywało się tem głębiej po kryjówkach. Zwierzęta o puszystych futrach najmniej się obawiały gwałtowności ani długotrwałości kataklizmów atmosferycznych. W głębi schronisk gromadzą bowiem przezornie w czasie lata zapasy żywności.
Wilki i lisy przylegały albo pod zwalonemi drzewami albo też w rozpadlinach skalnych. Wszelkie stworzenie skrzydlate szukało schronienia między zwartemi gałęźmi jodeł albo też kopało sobie kotliny w zaspach śnieżnych tak, by się osłonić od wiatru. Sowy, całkowicie pierzem pokryte, z pośród ptactwa najmniej stosunkowo cierpiały od mrozu.
Najdotkliwiej wszakże huragan północny dawał się we znaki wielkiemu stworzeniu, zbrojnemu w rogi i kopyta.
Renifery, karibu, łosie nie mogły się ze względu na wzrost przytulić gdzieś w rozpadlinach skalnych. Jedyną ich ucieczką było, gdy je wicher zaskoczył na odsłoniętej równinie, schronić się przed wiatrem poza jaką zaspę śnieżną, położyć i czekać,