Jak na Kasandrę Trojanie,
Kiedy otworzyła usta.
Więc też tak przypłaciła życiem zgraja pusta
W klatcs, na rożnie, w ukropie,
Że nie wierzyła, jak są zdradliwe konopie.
Tak się to dzieje i w ludzkim narodzie:
Wtenczas prawdzie wierzymy, kiedy już po szkodzie.
Stał się był niegdy szmer, jakoby góry miały nieco porodzić. Zeszli się ludzie, obstąpili górę, czekając z strachem jakiego płodu dziwnego. Potym zległa góra, urodziła małą myszkę.
Tę przypowieść tak wypisał Horatius: „Gdy góra porodzi, tedy się myszka narodzi“, w tym ruszając chełpliwości, bo chełpliwi ludzie, wielkie rzeczy obiecując, mało działają. I owszem zakazuje ta przypowieść zbytniej bojaźni, bo częstokroć sama bojaźń większa bywa, niż ona rzacz, kiedy się strachamy, a śmiech bywa, kiedy się boimy.
Góra rodziła, jęcząc głosami strasznemi,
Oczekiwanie było niezmierne na ziemi:
Aż ona mysz porodzi. To się napisało
Tobie, kto, siła grożąc, dokazujesz mało.