Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzekł przewodnik: cóż za zuchwalstwo! Nasz wielki król miałby pracować! Przychodzi pan tutaj, aby znieważać Jego Majestat?“ Wywiązała się sprzeczka, w której Francuzowi z trudem udało się przekonać Hiszpana, że nie miał zamiaru obrazić Jego Majestatu.

Pan de B..., spostrzegłszy że pan Barthe jest zazdrosny o swoją żonę, rzekł: „Pan, zazdrosny! No, wie pan, że to jest niesłychana pretensja! Za wiele pan sobie robi zaszczytu. Wytłumaczę to panu. Nie byle kto zostaje rogaczem: czy pan wie, że, aby nim zostać, trzeba umieć prowadzić dom, być uprzejmym, towarzyskim, miłym. Niech pan najpierw nabędzie tych przymiotów, a potem dystyngowani ludzie zobaczą co mogą zrobić dla pana. Tak jak pan jesteś dziś, któż mógłby panu przyprawić rogi? Jakiś ciura. Kiedy będzie czas się niepokoić, ja panu złożę moje gratulacje“.

Pewien niegłupi człowiek powiadał mi, że rząd francuski to jest monarchja absolutna, złagodzona piosenkami.

Ksiądz Delille, wchodząc do gabinetu pana Turgot, ujrzał, że ten czyta jakiś rękopis; były to Miesiące pana Roucher. Ksiądz Delille odgadł to i rzekł żartując: „Czuję zapach wierszy wokoło. — Jest pan zanadto uperfumowany, odparł pan Turgot, aby czuć zapachy“.

Pan de Fleury, generalny prokurator, powiadał wobec paru ludzi pióra: „Dopiero od niedawna słyszę o ludzie, gdy mowa o formie rządu. To owoc nowej filozofji. Czy ludzie nie wiedzą, że Trzeci stan jest tylko przygodną cyfrą w konstytucji? (to znaczy, że dwadzieścia trzy miljony dziewięćset tysięcy ludzi są tylko przypadkiem i przydatkiem w ogólnej sumie dwudziestu czterech miljonów).