Strona:PL Bronte - Villette.djvu/524

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chusteczką, czyniąc z niej jedyną powiernicę mojego rozbawienia.
Wydaje mi się, że byłam rada, zobaczywszy Monsieur Paula, że miło było raczej, aniżeli niemiło, mieć go tutaj przed sobą, na tej katedrze, pełnego zapału i szczerości, posępnego i łagodnego, doświadczonego i nieulękłego, jak gdyby panował nad słuchaczami z katedry swej w klasie. Jego obecność była tak wielką niespodzianką dla mnie: nie przeszło mi ani na chwilę przez myśl, że spotkam go tutaj, mimo że wiedziałam o zajmowaniu przez niego katedry belles-lettres — literatury — w kolegium. Wobec jeg osoby, przemawiającej z tej trybuny, można było być pewnym, że nie usłyszy się ani czczych formułek, ani pustych pochlebstw. Mimo takiego przeświadczenia, wyznaję szczerze, że nie byłam przygotowana na to, czego sądzono nam było wysłuchać, co spadło nagle lawiną niepowstrzymaną na biedne nasze głowy.
Mówił do książąt, do zgromadzonej szlachty, do wysokich urzędników i do obywateli miasta z tą samą prawie surową, gniewną powagą, z jaką zwykł zwracać się do wszystkich trzech oddziałów zakładu naukowego przy Rue Fossette. Do wychowańców kolegium zwracał się nie jak do żaków szkolnych, ale jako do przyszłych obywateli kraju, w których sercach posiany był zaród miłości ojczyzny. Epoka, jaka miała nastąpić w Europie, nie była jeszcze przeczuwana nawet i dlatego ideologia Monsieur Paula wydawała mi się czymś zgoła nowym, objawieniem nieledwie. Kto mógł wówczas przypuścić, że płaski, żyzny kraj, jakim jest Labassecour, stanie się kolebką przekonań politycznych i uczuć narodowych z taką mocą wyrażanych w tej chwili? Nie uważałam za potrzebne zdawać w tym miejscu sprawy z poglądów politycznych, jakie wygłosił, niech mi wolno będzie jednak powiedzieć, że wierzyłam zarówno w szczerość i głębię jego przekonania, jak w słuszność tego co mówił. Mimo że zapał ponosił go nadmiernie, był surowy i rozsądny: potępiał bezwzględnie pozbawione realnych podstaw marzenia — utopistów; szydził z nie mających szans urze-

136