Strona:PL Bronte - Villette.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nazwiska, ale i wszystkie przezwiska jego kolegów szkolnych; przejęła od Grahama jego sposób określania każdego z nich z osobna; jedno jego słówko wystarczało jej, aby domyśleć się o kim mówi. Nigdy nie zapominała ani nie zamieniała charakterystycznych cech żadnego z nich, nie myląc się nigdy co do tego; zdarzało jej się nieraz całymi wieczorami mówić z Grahamem o jego kolegach i nauczycielach, których nie widziała ani razu w swoim życiu, zdając się najzupełniej świadomą ich wyglądu, gestów, sposobu zachowywania się i upodobań. Potrafiła nawet naśladować ich: jeden z młodszych nauczycieli, do którego młody Bretton czuł osobliwą odrazę, wyróżniał się jakimiś słabostkami, które w mig podchwyciła z opowiadań Grahama i nauczyła się przedrzeźniać ku wielkiej uciesze swojego towarzysza. Pani Bretton zganiła jej to jednak surowo i zakazała podobnej zabawy.
Młoda parka rzadko sprzeczała się. Raz wszakże wynikła pomiędzy obojgiem scysja, która zadała dotkliwy cios jej uczuciom.
Pewnego dnia miał Graham z racji swoich urodzin przyjąć u siebie kilku przyjaciół — chłopców w jego wieku. — Pani Bretton zaprosiła ich na obiad. Polly żywo zainteresowała się tą wizytą; tak często mówiła z Grahamem o spodziewanych jego gościach; należeli oni do tych, o których opowiadał jej najczęściej. Po obiedzie pozostawiono młodych chłopców samych w jadalni, gdzie zrobiło się niebawem bardzo wesoło, jak świadczyły dolatujące stamtąd hałasy. Przechodząc przypadkiem przez hall zobaczyłam małą Pollą, siedzącą samotnie na najniższym stopniu schodów, wpatrzoną w połyskujące kolorowe szyby oszklonych drzwi stołowego pokoju, w których odbijało się światło lampy z hallu. Drobne czołko dziewczynki zasępione było ponurym rozmyślaniem.
— O czym tak myślisz, Polly?
— O niczym nadzwyczajnym; chciałabym tylko, żeby ta szyba w drzwiach była przezroczysta: mogłabym zajrzeć przez nią. Chłopcy są tacy weseli. Chciałabym móc

35