— Jesteśmy sami! — oznajmił uprzejmym zgrzytem klucz, zamykając wieczorem drzwi za ostatnią odchodzącą robotnicą.
W odpowiedzi rozległo się wesołe trzaskanie i skrzypienie sprzętów, — zwykła rozmowa oswobodzonych od obecności ludzkiej przedmiotów.
Półki zaczęły opowiadać sobie wzajemnie jakąś niestworzoną historyę o poszukiwanej przez cały dzień szpulce czerwonych nici. Krzesła śmiały się do rozpuku. Robiło się gwarnie i wesoło.
Nagle poważny, brzęczący głos zapanował nad gwarem. Przyjęło go natychmiast ogólne, pełne szacunku, uciszające — „cyt!“
Przemówiło lustro.
— Jestem bardzo stare, — zabrzękło, — bardzo stare! Odbiłom już więcej, niż to sobie wyobrazić możecie. A wiecie wszak, że odbicia nie mijają w nas tak bez śladu, jak to myślą ludzie, ale zbierają się w głębi poza srebrną powłoką dna, tworząc zasób doświadczenia i mądrości. Mówię rzadko. I wtedy tylko, kiedy mam coś do powiedzenia
— Słuchajcie! Słuchajcie! — sykały zaciekawione sprzęty. Księżyc wyjrzał nagle zza chmur w samo okno. Lustro rozbłysło.
— Narodził się dziś w tej pracowni nasz brat, któremu danem będzie dokonać więcej, aniżeli komukolwiek ze świata rzeczy. Chcę go więc przywitać dobrą wróżbą, radą i przestrogą. Do ciebie mówię, Misiu.
Zapanowało zdumione milczenie.
Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/013
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.