Których twe biedne serce tyle mi zazdrości,
Czyż ja winnam, że niemasz na świecie równości?
Wszakci wolne masz pole i nie jam przeszkodą,
Że nie zdołasz zwyciężać wdziękiem lub urodą.
ARSENA:
Czyliż w istocie pani w swojej pysze mniema,
Że ponad tłum kochanków nic już w świecie niema,
I że każdy z łatwością tajników nie zgadnie,
Jakie w tryumfach twoich ukryte są na dnie?
Czy sądzisz może pani, że ktoś w to uwierzy,
Że ich liczba powabem twym tylko się mierzy?
Że uczciwe uczucie porusza tą zgrają,
I że, wielbiąc cię, cnotom twoim hołd oddają?
Nikt kosztów próżnych westchnień ponosić nie będzie,
Świat nie jest tak naiwny: toteż, widzim wszędzie
Kobiety, zdolne czucia wzbudzić swą osobą,
A które tłumu gachów nie wleką za sobą.
Stąd więc, konkluzja jasna i nazbyt prawdziwa,
Że bez... niejakich ustępstw serc się nie zdobywa,
Że nikt dla pięknych oczu czasu nie zwykł tracić,
I względy zalotników drogo trzeba płacić.
Niech więc twoja ambicja zbytnio się nie puszy,
Z tryumfów, co zbyt trudne dla szlachetnej duszy;
Zdobycze, z których chełpisz się w takim zapale,
Wynosić się nad drugich praw nie dają wcale.
Gdyby w istocie zawiść mą pobudką była,
Mogłabym iść w twe ślady, moja pani miła,
I, nie drożąc się zbytnio, dowieść, że kobiéta
Jeśli chce mieć kochanków, znajdzie ich do syta.
CELIMENA:
Miej ich zatem dowoli; szukaj ich; i owszem;
Zdobywaj serca swoim systemem najnowszym
I choć...
ARSENA:
Zakończmy, pani, tę rozprawę całą:
Zawiodłaby nas dalej, niż to nam przystało;