Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
79
KOSMOPOLIS.

— Piękną, jakby powiedział Napier, zrobiłem schlemyladę, mówiąc Florentynowi o powrocie nagłym Gorskiego. Lepiej było poprostu powiedzieć mu, że Maitland jest kochankiem hrabiny... Chciałbym być jednak przy rozmowie obu szwagrów. Nie zdziwiłbym się wcale, gdybym się dowiedział, że ten murzyn do nabycia, jest powiernikiem swego pana. Jest to przedmiot godny pendzla, i nigdy jak należy nieodmalowany, ta przyjaźń namiętna takiego Tatteta dla Musseta, takiego Eckermanna dla Goethego, takiego Asselineau dla Baudelaire’a, to zupełne zatopienie się admirującego w admirowanym. Florentyn osądził, że gieniusz jego wielkiego malarza potrzebuje majątku, więc oddał mu majątek siostry. Jeżeli osądzi, że gieniusz ten potrzebuje dla swego rozwoju miłości, to postara się o nią natychmiast... Słowo honoru daję! patrzał przed chwilą na hrabinę z wdzięcznością. A zresztą, dla czegoby nie miał tak patrzeć! Lincoln jest kolorystą pierwszorzędnym, jakkolwiek rzucił się na drogę naśladownictwa przez schlebianie modzie. Ale to już leży w jego krwi. Młoda pani Maitland jest tak głupia jak stołowe nogi, a pani Steno należy do rzędu kobiet nadzwyczajnych, stworzonych jakby na to, by ożywić siłę twórczą artysty. Portret Alby jest arcydziłem... Jakbym słyszał rozmowę, toczącą się teraz: wiesz, polak powrócił. — Jaki polak?... a ten, twej hrabiny. — Jakto, i ty wierzysz tym oszczerstwom?.. Wspaniale będzie wy-