Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
78
KOSMOPOLIS.

śmieszną myśl o dramacie pełnym namiętności i krwi wobec takich ludzi. Został on na końcu i patrząc na ten odjazd, znowu doznał tego uczucia, tak zwykłego u tych wszystkich, którzy znają odwrotną stronę przepychu światowego i którzy widzą w nim nędzę moralną i głupotę — uczucia wesołości szyderskiej i wyrozumiałej zarazem.
— Byłeś głupcem, przyjacielu Dorsenne — mówił do siebie, siadając demokratycznie do fiakra otwartego, zwanego w Rzymie „baryłką“ — obawiałeś się awantury tragicznej dla tej kobiety, która tak włada sobą — jestto to samo, jakbyś miał ochotę rzucić się do wody dla wyratowania rekina. Jeżeli na jej ustach nie spoczywał pocałunek Maitlanda a w oczach cały ogień przed chwilą użytej rozkoszy, no! to ja nie znam się na tem!... Wracała ze schadzki. Widziałem to w jej ubraniu wygodnem, w rumieńcach jej policzków, w tych małych trzewiczkach, które tak łatwo zdjąć można. A z jakąż maestryą kłamała! Córkę, panią Gorską, panią Maitland jakże szybko wzięła na wędkę? Oto, dla czego nie lubię teatru. Gdzie znaleźć artystkę, któraby potrafiła takim tonem zadać pytanie: „a mistrza niema?“
Zaczął się śmiać głośno, a że mózg jego musiał wymyślać sytuacye charakterystyczne, więc myśl wolna od wszelkiej obawy, puściła się nową drogą, przyczem używał wyrażeń familijnych zamiast kosmopolitycznych, pochodzenia niemieckiego, dla określenia głupstwa w postępowaniu.