Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
71
KOSMOPOLIS.

usiłował widzieć w tem tylko oznakę nerwowości a zresztą zbyt był zajęty czem innem. Zastanawiał się nad tem, czy na wszelki wypadek, w obec tego co powiedziała pani Gorska, nie byłoby dobrem uprzedzić Lincolna Maitlanda o tajemniczym powrocie jego rywala. Może dramat jeszcze się nie rozegrał i jeżeli osoby zagrożone będą wiedziały o stanie rzeczy, może się on wcale nie rozegrać. Hafner bezwątpienia ostrzeże hrabinę Steno. Ale kiedy ją zobaczy? Gdy tymczasem on, Dorsenne, może zaraz powiedzieć o wejściu na scenę Gorskiego szwagrowi Maitlanda, Florentynowi Chapron, którego widział w tej chwili jak spoglądał swym pięknym i czułym wzrokiem wiernego niewolnika, na wszystkie przedmioty tej wystawy książęcej. Krok to byłby nadzwyczajnie niewłaściwy, ale Julianowi takim się nie wydawał. Pozostawał on pod wpływem tego dręczącego uczucia oczekiwania, które pozbawia zimnej krwi ludzi nerwowych a zwłaszcza pisarzy, przywykłych już przez samo swe zajęcie do tego, że niezdolni są rozróżnić rzeczy możliwych od rzeczywistych. Prócz tego stosunki między Florentynem Chapronem i Lincolnem Maitlandem miały cechę osobliwszą i zbyt w swym czasie zainteresowały one powieściopisarza, by teraz, w chwili nadzwyczajnych obaw, nie przypomniały mu się w zupełności. Wiedział on, że Florentyn, oddany w młodości do jezuitów w Beaumont w Anglii, przez ojca chcącego uchronić go