Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
63
KOSMOPOLIS.

czech, zaraz cię tu zapisują. Muszę nawet już znajdować się na liście... Tyle razy mię już namawiał do kupna... ho! ho! to bardzo zręczny człowiek. Ale... otóż widzę nasze damy. Powinniśmy się byli domyśleć, że one są tam.
I śmiejąc się, ale z kogo? z Fossatiego, czy z siebie, czy też ze swego towarzysza, wskazał mu kartkę przylepioną na drzwiach pokoju przechodniego z tym napisem: „Salon kufrów małżeńskich“. W rzeczy samej, koło ścian stało tu z piętnaście skrzyń drewnianych, malowanych i rzeźbionych, tych cassoni tak modnych dawniej w możnych rodach włoskich, w których zamykano wyprawy ślubne. Świadczyły one herbami na nich wyrytemi, jak liczne pokrewieństwa i związki miał ród Castagnów, i jak ostatni z prawnuków Urbana VII, obecny książę Ardea, kompromitował swem bankructwem całą magnateryę włoską. Trzy młode kobiety bardzo wykwintne, zajęte były oglądaniem tych skrzyń, i Dorsenne rozpoznał najprzód jasną blondynkę, wysoką Albę Steno, panią Gorską po rosłej postawie, jasnych włosach i energicznym profilu angielki z podbródkiem dość silnym, wreszcie śliczną panią Maitland z cerą jakby złoconą, w której odrobina krwi czarnej przyćmiła jej twarzyczkę delikatną. Florentyn Chapron, szwagier malarza, sam jeden towarzyszył tym trzem paniom. Hrabina Steno i Lincoln Maitland byli nieobecni i słychać było melodyjny głos Alby, która odczytywała napisy wy-