Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
470
KOSMOPOLIS.

pół biedy, jeżeli to używanie ogranicza się na zmysłach i uczuciach, ale gdy sięga myśli, jak u ciebie, jak u wszystkich dyletantów twej szkoły, to już jest wielki grzech umysłowy, jeden z tych, o których w Piśmie stoi, że wybaczone nie będą... Doskonale cię zbadałem i powiem ci, że modliłem się za ciebie często od chwili, gdy cię dobrze poznałem. Oburzałeś się przed chwilą bardzo słusznie na wyrażenie cyniczne tej matki niesumiennej wobec zwłok córki: „nie połam jej pan pięknych rzęsów“... A ty czy robisz co innego z duszą ludzką? Czyż nie zdejmujesz z niej ciągle maski gipsowej, trochę przez próżność autorską, choć niewiele, gdyż niewiele ci idzie o powodzenie, trzeba ci to przyznać, ale za to dbasz o rozkosz umysłową... I ta rozkosz dla ciebie jest jedynym powodem i jedynym celem twego istnienia i wszelkich istnień, granicą i końcem świata całego. Tysiące pokoleń cierpiało, płakało, walczyło, wytępiało się dlatego tylko, by twoja myśl doznała dreszczu rozkoszy. Dla tego dreszczu, dla tych spazmów mózgowych, poświęciłeś Albę, gotów jesteś poświęcić najlepszego przyjaciela, matkę, ojca, gdyby jeszcze żyli. Dobre i złe, boleść i radość, wszystko jest materyałem dla ciebie, dla tej zabawy twego umysłu, która mi się wydaje równie potworną, jak zabawa Nerona, palącego Rzym. Jest to nadużycie daru świętego, z którego będziesz musiał zdać straszny rachunek. Bo ze wszystkich ego-