Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
40
KOSMOPOLIS.

zmartwień, których by godzina czytania nie rozproszyła, nie miał jednak zwykłego spokoju umysłu w czasie tej przechadzki pieszej, która go wiodła do „mozajki ludzkiej“, jak się malowniczo wyraził, i ciągle zastanawiał się nad kwestyą następującą:
Więc Bolesław Gorski powrócił? A wszak przed dwoma dniami widziałem jego żonę, która go się nie spodziewała wcześniej jak za miesiąc. Jednakże Montfanon jest przytomny... Więc Bolesław Gorski powrócił!... I to w chwili gdy pani Steno szaleje za Maitlandem, gdyż w istocie ona za nim szaleje. Przedwczoraj, w czasie obiadu, patrzała nań tak, że aż to było nieprzyzwoitem. Gorski przeczuwał to już w zimie. Gdy amerykanin miał robić portret Alby poraz pierwszy, polak temu przeszkodził. Dobry sobie jest ten Montfanon, który utrzymuje, że ci dwaj ludzie mogą się podzielić łupem... Gdy Bolesław odjeżdżał do Warszawy, Maitland i hrabina zaledwie się znali ze sobą, a teraz!... Jeżeli więc tak prędko powrócił, to znaczy, że wie, iż go kto inny zastąpił. Ktoś go ostrzegł, jakiś nieprzyjaciel hrabiny, może jak i kolega Maitlanda. Między dobrymi kolegami dzieją się niekiedy takie rzeczy. Niech sobie Gorski, który strzela z pistoletu jak Casal, zabija Maitlanda, będzie o jednego fałszywego Velasqueza mniej na świecie i obchodzi mnie to tyle akurat, co mój pierwszy artykuł literacki. Niech się mści na swej kochance za zdradę, to mi także wszystko jedno, gdyż ta Katarzyna Ste-