Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
435
KOSMOPOLIS.

maną skończyć raz z cierpieniem moralnem, które ją pożerało... Jest to tak proste! umrzeć, nic więcej nie trzeba... Jeden ruch, niech tylko jeden ruch zrobi, drobny ruch, niech się przechyli za balustradę, o którą była opartą, nieco więcej naprzód i wszystko się raz skończy. Nie ujrzy już więcej nienawistnej twarzy Lincolna, obok twarzy matki. Nie spotka już nigdy wzroku Lidyi Maitland, wzroku, który wie o hańbie tej matki. Nie pojedzie do Piove. Nie będzie tam przepędzała długich tygodni w tem otoczeniu, o którem sama myśl sprawiała jej przykrość, ból fizyczny, aż do kończyn rąk i nóg. Już nieraz doznawała tego pragnienia śmierci, które u dzieci samobójców podnosi głowę z najtajniejszych skrytek duszy. Mają one, jak to powiedział pewien lekarz-filozof, predyspozycyę w tym kierunku i szukają niejako sposobności i dziedziczność objawia się w nich przez ten rys osobliwszy; ta myśl śmierci nie jest w nich nagłym wybuchem, nie jest wynikiem długiej pracy rozmyślań. Najlżejsza przeciwność budzi w ich duszy ten zamiar, są one zrodzone, że tak powiemy, z raną, zawsze gotową do krwawienia. Ale między tem pragnieniem instynktownem śmierci a wykonaniem, leży, że użyjemy wyrażenia naukowego, przestrzeń psychologiczna, odległość mniej więcej znaczna, której większość tego rodzaju ludzi nie przekracza nigdy, co wnioskować każę, że ten popęd do samobójstwa możliwy jest do wylecze-