Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
409
KOSMOPOLIS.

oboje, ojca i córkę, na gilotynę, jak to robiono w r. 93... To byli ludzie! to była epoka!... Ale, cierpliwości! cierpliwości! to się powtórzy i niedługo... Tymczasem, jeżeli naprawdę ta książka może pokłócić córkę z ojcem, to tym lepiej... He! he! he!...
Dorsenne uciekł, nic nie odpowiadając, zdjęty zgrozą wobec tego wybuchu barbarzyńskiej wesołości. Ribalta ukazał mu się jako wcielenie tego, czego najbardziej nienawidził jako człowiek inteligentny, okazał mu się jako rewolucyonista nowożytny, którego jedynym programem jest zniszczenie. Wziął on sobie za dewizę polityczną życia słowa Goethego, w chwili, gdy przeszkodził wymierzeniu ludowej sprawiedliwości na złodzieju, w czasie oblężenia Moguncyi: „wolę niesprawiedliwość, niż nieporządek“... i w innych okolicznościach byłby potrząsnął ramionami na deklamacye garybaldysty. Ale w tym wypadku człowiek ten stał się ślepem narzędziem mściwej sprawiedliwości — i to go przeraziło. Przypomniał sobie szydercze zdanie o Opatrzności, które wczoraj wyrzekł i dreszcz go przeszedł na widok tego piorunu, który wypadł z pogodnego nieba szczęśliwości Hafnera, na widok tego odsłonięcia jego przeszłości przed córką w takiej chwili i drogą tak skomplikowaną, a zarazem tak naturalną. Nagle przyszedł mu na myśl ustęp z Biblii, który Montfanon zwykł zawsze cytować w czasie ich nieskończonych dyskusyj o rasach: „propter pec-