Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
330
KOSMOPOLIS.

nia ożywiające te rozległe płaszczyzny posiane grobowcami, ruinami wodociągów, szczątkami pałaców, rysującemi się na wspaniałem tle gór Albańskich. Dorsenne zato milczał. Był to pierwszy pojedynek, któremu sekundował i ogarniała go trwoga nerwowa. Przeczucia tragiczne ściskały mu serce; a przy tem lękał się, by skrupuły religijne nie obudziły się w Montfanonie i by nie był zmuszony szukać innego świadka i tym sposobem odwlec rozwiązanie sprawy na długo. Wszelako walka, jaka się toczyła w sercu „szuana“, między szlachcicem i chrześcianinem, objawiła się w czasie tej drogi tylko znakami ledwie dostrzedz się dającemi. W chwili gdy powóz przejeżdżał obok wejścia do Katakumb św. Kaliksta, dawny żołnierz papiezki odwrócił głowę. Potem zaczął mówić z podwójną werwą i umilkł dopiero, gdy powóz skierował się obok grobowca Cecyliusza na boczną drogę w kierunku gościńca Ardeatyńskiego. Tam bowiem znajdowała się „Osteria del tempo perso“, wzniesiona na gruntach należących do Ciba, gdzie miał się odbyć pojedynek. Przed tym domem, na którym ponad szyldem wznosił się herb papieża Inocentego VIII, czekały już trzy powozy: faeton Gorskiego, lando, które przywiozło Ciba, Pietrapertosa i lekarza, i wolna dorożka, w której przyjechał komisyoner. To niezwykłe nagromadzenie powozów mogło zwrócić na siebie uwagę żandarmów, kręcących się po okolicy, ale Cibo zaręczał