Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
309
KOSMOPOLIS.

— Ani dnia jednego więcej nie chcę być razem z tym człowiekiem. Jutro wyjadę z mym synem do Anglii...
Ileż to już kobiet wygłosiło w podobnem położeniu zdanie takie samo, przysięgę stargania więzów na to tylko, by je znów nawiązać w chwili, gdy się znajdą w obliczu człowieka, który je zdradził, a którego one kochają! Jednakże Maud, pomimo miłości, nie należała do rzędu takich kobiet. Zapewne, że i ona kochała gorąco tego uwodziciela Bolesława, za którego poszła mimo woli rodziców, tego zdrajcę, któremu wszystko poświęciła, mieszkając od kilku lat zdala od swej ojczyzny i rodziny, gdyż pożądała go zawsze, żyła tylko dla niego i dla syna. Ale posiadała ona, jak to zdradzała jej broda nieco długa i czworograniasta, nos nieco krótki i energiczny wyraz czoła, tę siłę szczególną stałości, jaką spotykamy u osób prawych bezwzględnie. Miłość w niej miała być stłumiona przez obrzydzenie, a przynajmniej (gdyż jesteśmy panami tylko naszych czynności) uważać musiała za podłość kochać tego, którym gardziła, a w tej chwili w jej sercu tylko pogarda istniała. Posiadała ona w pełni wysoką cnotę, właściwą wszelkiej szlachetności zamkniętej w sobie, i która stanowi u anglików podstawę wychowania moralnego: religię i fanatyzm prawości. Cierpiała zawsze nad tem, widząc dużo chwiejności w naturze Bolesława. Ale jeżeli zauważała w nim z boleścią przesadę mowy,