Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
307
KOSMOPOLIS.

przepędzili w Rzymie, po powrocie z nad lagun, swe zwyczaje, które tak ułatwiały stosunek kochanków. Ileż to razy zabierała ze sobą Albę na przechadzkę, oswabadzając tym sposobem matkę od jedynego nadzoru, który jej przeszkadzał, uwalniając męża od swej obecności. Cóż kochankowie robili przez te godziny? Ileż to razy, wracając do palazzetto Doria, zastawała Katarzynę Steno w bibliotece, siedzącą na kanapie obok Bolesława i przez myśl jej nawet nie przeszło, że ta kobieta przybyła tu dlatego, by w czasie jej nieobecności uścisnąć kochanka, mówić mu słówka miłości, oddać mu się z urokiem owocu zakazanego, zbrodni i niebezpieczeństwa! Przypomniała sobie, że spotkali się w Bayreut ostatniego lata, podczas, gdy ona udała się sama, z synem tylko, do Anglii, a mąż zobowiązał się odprowadzić do Bawaryi Albę i hrabinę. Wszyscy mieli się zjechać w Norymberdze. Mieszkanie w hotelu, które zajęli, zarysowało się nagle w pamięci Maude’y; pokój sypialny pani Steno, tuż obok pokoju Bolesława. Widmo ich uścisków śród swobody nocy, podczas, gdy niewinna Alba spała w sąsiedztwie, a ona sama pędziła z małym Łukaszkiem w wagonie, znów wyrwało jej krzyk z piersi:
— Ach, jak on to mógł robić!...
I zaraz potem ten obraz pędzącego pociągu zbudził w niej wspomnienie niedawnego powrotu męża. Widziała go przejeżdżającego przez całą