Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
303
KOSMOPOLIS.

portyk okolony, zdobny w posągi biskupów i męczenników, pałac watykański na rogu i w głębi fasadę wielkiej katedry papiezkiej, ze Zbawicielem i apostołami stojącymi na przepysznym frontonie. W każdej innej okoliczności nabożna młoda kobieta w przypadku, który ją tu przyprowadził prawie mimo woli, widziałaby wpływ wyższy, wezwanie do wstąpienia do kościoła, by błagać Boga o siłę w cierpieniu, który powiedział: „Kto chce iść za mną, niech swój krzyż weźmie“. Ale była ona w tym pierwszym bolesnym kryzysie nieszczęścia, w którym modlić się nie można, tak płacze w nas wzburzona dusza. Później dopiero poznajemy rękę Opatrzności w próbach na nas zesłanych. Zrazu widzimy tylko niesprawiedliwość straszliwą losu i istota nasza drży w głębi, podnosi bunt energiczny przeciw ciosowi, który ją rani. Bunt ten w Gorskiej był tymbardziej niepokonany, tym potężniejszy, że sam cios spadł na nią zupełnie niespodziewanie. Wszak jest to rzecz tak pospolita, że kobieta cnotliwa znajduje dowody niewątpliwe zdrady męża, którego nie przestała kochać! Zwykle jednak te dowody niewątpliwe poprzedza cały szereg podejrzeń. Niewierny mąż zaniedbuje dom, w jego codziennych zwyczajach zachodzi zmiana, nieokreślone odcienia zdradzają przed małżonką obrażoną ślady współzawodniczki, którą zazdrość kobieca odgaduje z taką pewnością, jak węch psa, odczuwający obcego w domu. Ale jakkolwiek w przej-