Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
275
KOSMOPOLIS.

piero teraz zrozumiała. Przypomniała sobie portret babki, jej cerę, ręce, włosy ojca i poczęła się wstydzić swego urodzenia i swej rodziny, co się bardzo często przytrafia u dzieci, a co wśród fermentów demoralizacyi wewnętrznej stanowi bodaj czy nie najgorszy. Rodzice nizkiego pochodzenia, dający swym synom wyższą edukacyę, wystawiają ich zawsze na to i nienawiści społeczne rodzą się tym sposobem w chwili, gdy chłopiec dwunastoletni rumieni się przed sobą samym na myśl o stanowisku rodziców! Lidya, z natury zazdrosna i fałszywa, jeszcze bardziej stała się taką w skutek tych pierwszych przykrości. Najlżejsza nawet wyższość u którejkolwiek z koleżanek sprawiała jej cierpienie i postanowiła przez tryumfy osobiste wynagrodzić sobie tę różnicę krwi, która w naturze tak próżnej prawdziwą ranę stanowiła. Dla zapewnienia sobie tego tryumfu, chciała uwieść wszystkie osoby, które się do niej zbliżały, tak nauczycielki, jak i koleżanki i poczęła odgrywać tę nieustanną komedyę, to przybieranie postawy i udawanie uczuć, do czego koniecznie prowadzi nas bardzo prędko żądza podobania się, kierunek przyjemny, ale niebezpieczny, który graniczy więcej z fałszywością, niż dobrocią. Lepiej daleko jest narzucać innym otwarcie swe samolubstwo, niż zmieniać się ciągle dlatego, by im się podobać. W osiemnastym roku życia, Lidya, pod postacią pełną wdzięku, kryła duszę głęboko, choć bez-