Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
276
KOSMOPOLIS.

wiednie zepsutą, niezdolną do uczucia (kochała tylko brata jednego naprawdę) — i gotowa do nienawidzenia wszystkiego i wszystkich, namiętności, będącej naturalnym płodem dusz pysznych, wyschłych i fałszywych. Małżeństwo rozwinęło w niej jeszcze jedną, najzgubniejszą ze wszystkich, wadę — zawiść.
Ta ohydna wada, jedna z tych jednak, które kierują światem, bardzo mało została zbadaną przez moralistów, może dlatego, że zanadto wiele ujmy przynosi sercu ludzkiemu. Pani Maitland od kilku lat zazdrościła swemu mężowi, ale zazdrościła, jak artysta rywalizujący z nim, zazdrościła, jak piękna kobieta zazdrości innej, jak bankier bankierowi, polityk swemu przeciwnikowi, tą zazdrością gwałtowną, nieprzebłaganą, dla której powodzenie nieprzyjaciela jest nieszczęściem i sprawia ból fizyczny, a klęska przeciwnika jest rozkoszą i radością. Niesłusznie ograniczają spostrzeżenia tej zbrodniczej namiętności do dziedziny współubiegania się zawodowego. Im ona jest głębszą, tym rzadziej chwyta się nie przymiotów czyichś, ale samej ich osoby — i taką zawiść czuła Lidya do Lincolna. Być może, iż rozbiór tego uczucia zbyt subtelnego w swej szpetności wytłomaczyłby tym, którzy badają jego powstanie, antypatyą, jaką napotykają wśród bliźnich. Bo nietylko między małżonkami napotykamy te zawiści ukryte, pojawiają się one między kochankiem i kochanką, między bratem i bratem nieraz,