Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
22
KOSMOPOLIS.

wieka. Nie patrz pan na mnie, jako na jednego z właścicieli cyrku wujaszka Beuve i tego biedaka „pana“ Renana!...
Mówiąc to, wziął za ramię margrabiego.
— Przysięgam panu, że mówię poważnie. Nic mię tak nie interesuje jak ta zmiana środka, te istoty, które przeszły różne formy istnienia. To moje muzeum ci ludzie — i pan chcesz, bym poświecił jeden z moich najpiękniejszych okazów? Zresztą, rób jakie chcesz zarzuty baronowi Hafnerowi nazywaj go złodziejem i samolubem, intrygantem i oszustem, jak ci się żywnie podoba, ale co się tyczy istoty „pozbawionej korzeni“, która nie wie gdzie żyli jej ojcowie, to odpowiem ci jak Bonhomet mego kolegi pana Villiers de l’Isle-Adam, który, przybywszy do nieba, usłyszał takie słowa Pana Boga: „Czy zawsze jesteś zdrowym panie Bonhomet? — „Tak samo, jak Ty, Panie“. Bo o co idzie? Pan, panie de Montfanon, urodziłeś się w Burgundyi, pochodzisz ze starej rodziny burgundzkiej, spokrewnionej z całą szlachtą burgundzką, posiadasz dobra w Burgundyi i masz winnice w Burgundyi... czego ci winszuję... I mimo to osiadłeś w Rzymie od dwudziestu czterech lat, w tem „Kosmpolis“, które przeklinasz..
— Najprzód — odparł dawny żołnierz papieski, ukazując swą ręką obciętą — mnie nie można brać w rachubę. Ja nie żyję, ja umieram...
Twarz mu się znowu rozogniła i ukazało się dno tej inteligencyi ciasnej, niekiedy ślepej, ale dumnej.