Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
273
KOSMOPOLIS.

słodki, świeżą i młodą pociechę w jego wdowieństwie i mizantropii. Kochał je z tem bałwochwalstwem, jakie mają wielcy pracownicy dla swych dzieci i jest to uczucie najniebezpieczniejsze, gdy go zdrowy pogląd matki nie poprawia. Wzrastające wady Lidyi były dla plantatora rozkosznemi fantazyami. Jeżeli kłamała, to ojciec wołał: jaka ona zdolna! Jeżeli zazdrościła, wzdychał, przyciskając jej członki delikatne do swej piersi szerokiej i mówił, jak ona jest uczuciową!... Z tego zaślepienia egoistycznego — gdyż taka miłość dla dzieci jest samolubstwem, kocha się je dla siebie, a nie dla nich — wynikło to, że dziewczynka w chwili swego udania się do Rochampton była istotą głęboko, zupełnie zepsutą. Ale była ładną i dzięki osobliwszej mieszaninie trzech krwi, jakie w niej płynęły, posiadała wdzięk tak ujmujący, że tylko wytrawne oko wychowawczyni mogło dostrzedz pod temi wykwintnemi pozorami, wyraźny zarys jej prawdziwego charakteru. Ale takie wychowawczynie są rzadkie, zwłaszcza w klasztorach. W Rochampton nie było takiej w chwili, gdy Lidya weszła do tego domu pobożnego; pobyt ten miał się stać dla niej fatalnym, z powodów całkiem przeciwnych tym, które trawniki cichego Beaumont zmieniły dla Florentyna w raj przyjaźni.
Między pesyonarkami, wśród których Lidya się rozwijała, znajdowały się cztery młode panienki z Filadelfii, starsze od nowoprzybyłej zaledwie