Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
246
KOSMOPOLIS.

zbliżając się do pałacu Savorelli, gdzie mieszkał Hafner, myśląc z jednej strony o gniewie margrabiego, z drugiej o złudzeniach co do tego samoluba Maitlanda, jakie w ostatnich słowach swoich wygłosił Florentyn. Obudziły się znów w nim wszystkie obawy dzisiejsze i w stopniu o wiele silniejszym, gdyż znał drażliwość Montfanona na pewnych punktach, a jeden z tych punktów miał być do żywego dotknięty, wskutek przymusowego stosunku ze świadkami Gorskiego.
— Liczę teraz tylko na samego Hafnera — myślał sobie — i jeżeli ten lis niebezpieczny przyjął tę misyę, zupełnie przeciwną jego wyobrażeniom, położeniu, przyzwyczajeniom, a nawet wiekowi, to dlatego, że musi być w porozumieniu ze swym przyszłym zięciem i chce sprawę załagodzić. A jeżeli małżeństwo w tej chwili zostało postanowione?... Mam nadzieję, że nie. Margrabia byłby tak wściekły, że żądałby pojedynku na odległość chustki!...
Dorsenne niezawsze był tak przenikliwy. Los, który niekiedy lubuje się w nagromadzeniu wypadków, chciał, żeby Ardea, w chwili, w której zastanawiał się z Gorskim nad wyborem drugiego sekundanta, znudzony zobowiązaniem, jakie na siebie przyjął, otrzymał liścik od pani Steno, zawierający tylko te słowa: „oświadczyłam się w imieniu pańskiem i zostałeś przyjęty. Niechże cię teraz pierwsza uścisnę, mój Simpaticone“... Czytając te słowa, przyszła mu do głowy myśl