Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
225
KOSMOPOLIS.

fanon opowiadał to podanie wzniosłe powieściopisarzowi, który znów zaczął się zastanawiać nad charakterem margrabiego i nad najpewniejszym sposobem zmuszenia go do zgodzenia się na propozycyę. Zapomniał, przypatrywał się szerokim pustyniom okolic rzymskich, które już miał przed sobą i tak był pogrążony w myślach, że o mało nie minął celu swej wyprawy. Zresztą nowe niepowodzenie czekało go na tym pierwszym etapie jego poszukiwań. Mnich, który się zjawił na odgłos dzwonka przy furcie klasztornej, powiedział mu, że ten, którego szuka, wyjechał już ztąd przed pół godziną.
— Znajdziesz go pan w Bazylice Św. Nereusza i Św. Achillesa — dodał trapista. — Dziś jest uroczystość tych dwóch świętych i o godzinie piątej ma się odbyć procesya w ich katakumbach... Ztąd jest kwadrans drogi, niedaleko wieży Marancia, na drodze Ardeatina...
— Czyżbym go poraz trzeci nie znalazł!... — pomyślał Dorsenne, zeskakując nakoniec z dorożki i idąc piechotą przez spalone trawniki do otworu, przez który wchodzi się do tego nekropolu podziemnego, poświęconego dwom świętym, którzy byli rzezańcami Domicylli, siostrzenicy imperatora Wespazyana. Kilka ruin i biedny domek oznaczają miejsce, gdzie niegdyś wznosił się pyszny pałac tej pobożnej księżniczki. Krata była otwartą i, nie widząc nikogo, ktoby mógł mu dać wskazówki, młody człowiek zapuścił się w pod-