Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
222
KOSMOPOLIS.

najszanowniejszej Rzymu, na samym Kapitolu, przy rogu ulicy Pocieszenia, w domu z belwederem, z którego rozwijał się najpyszniejszy widok na starożytne forum. Ileż to razy Julian przychodził tutaj, do tego zrezygnowanego w życiu, który zanurzał, topił nieustannie swe smutki w głębokiem poczuciu przeszłości, by patrzeć na ten obraz tragiczny i pyszny minionych dziejów! Na głos samotnika strzaskane kolumny podnosiły swe czoła, zwalone świątynie odbudowywały się, droga tryumfalna oczyszczała się z murawy. Mówił on, i olbrzymia epopeja legendy rzymskiej zmartwychwstawała, wygłaszana przez tego gorliwego chrześcianina w tym tonie mistycznym i opatrznościowym, który zdaje się przesiąkać te miejsca, w których więzienie Mamertyńskie opowiada dzieje Św. Piotra, w których portyk świątyni Faustyny służy za fronton dla kościoła Świętego Wawrzyńca, w których kościół Matki Boskiej Wyzwolenia wznosi się na ruinach świątyni Westy. „Sancta Maria libera nos a poenis inferni”, dodawał zawsze Montfanon, ilekroć o tem mówił, i wskazywał na łuk Tytusa, świadczący o spełnieniu się proroctwa Pana naszego o Jerozolimie, jak bazylika Konstantyna głosi tryumf krzyża, a gaje Palatynu kryją klasztor żeński zbudowany na ruinach mieszkań Cezarów prześladowców. A dalej, tam wgłębi, rysuje się wielkie kolizeum, przypominające ośmdziesiąt tysięcy widzów, patrzących na cierpienia męczenników!... Takiemi były