Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
190
KOSMOPOLIS.

jedynku. Rozprawa ta musi się koniecznie odbyć, a z chwilą, gdy nastąpi porozumienie się świadków, amerykanin stanąć musi, w przeciwnym zaś razie Bolesław będzie się umiał urządzić odpowiednio, by ten głupiec dłużej w Rzymie nie bawił. Jeżeli znów indywiduum to ma choć trochę odwagi, to zaraz z początku zrozumie zamiary swego gościa i sprawa się szybko załatwi. Gorski był tak rozgrzany tym pomysłem wyzwania i pojedynku, że uczuł niejako ulgę, uczucie oswobodzenia, jakie towarzyszy charakterom silnym, gdy po dniach gorączkowych niepewności i wzburzenia wewnętrznego, następuje nakoniec spokój.
— Jakże to uspokaja krew sama myśl zemsty nad hultajem i hultajką — mówił, wysiadając z dorożki i dzwoniąc do drzwi domu maurytańskiego.
— Pan Maitland jest w domu? — zapytał się służącego, który natychmiast ochłodził jego zapał, wygłaszając to proste zdanie, którego się wcale nie spodziewał w swem rozgorączkowaniu.
— Niema pana.
— Dla mnie on jest — odrzekł Bolesław — miałem się tu zejść z panią i panną Steno, które na mnie czekają. .
— Kiedy pan wyraźnie kazał...
Służący, jakkolwiek przyzwyczajony do szanowania pracy artysty i jego rozkazów, począł się jednak wahać w obec kłamstwa, jakie nagle przyszło do głowy Gorskiemu i już ustępował, gdy niespodzianie na schodach ukazał się Florentyn Chapron.