Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
177
KOSMOPOLIS.

ściśnięte gorsetem bardzo obcisłym, który Maitland wybrał do portretu, z materyi ciemno-błękitnej, kończącej się przy szyi i rękach wstążkami aksamitnemi ciemniejszego odcienia. Biały blask kołnierzyka i mankietów męzkich nadawał tej wątłej postaci wdzięk młodzieńczy, niemal dziecinny. Widocznie zeszła wskutek wezwania matki z pośpiechem i uśmiechem, ale spostrzegłszy wyraz twarzy Gorskiego i błysk gorączkowy źrenic hrabiny, uczuła to, co nazywała nieco dziwacznie, ale prawdziwie, „ukłóciem w serce“, niby ukłócie szpilki w bok lewy. Spała wybornie po wieczorze wczorajszym, na którym zdawało jej się, że znajdzie w zachowaniu się matki, odnośnie do hrabiego polskiego i malarza amerykańskiego, niezbity dowód jej niewinności. Ona tak podziwiała tę matkę, uważała ją za tak inteligentną, tak piękną, dobrą, że wątpić o niej, było męczarnią dla niej nie do wytrzymania! A przecież przez całe miesiące wątpiła! Okropna rozmowa o hrabinie, jaką słyszała na jednym z balów między dwoma kobietami, które nie wiedziały, że Alba po za niemi się znajduje, była powodem tego zwątpienia, które raz wzmagało się w niej, to znów słabło, w miarę tego, jak spostrzegała oznaki mniej lub więcej znaczące, czy to w spokojności pani Steno, jak wczoraj, lub w wzburzeniu, jak dzisiaj. Było to wrażenie bardzo szybkie, niespodziewane, istne ukłócie szpilki, które pozostawia za sobą ślad maleńki, drobną kro-