Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
168
KOSMOPOLIS.

tej zagadki nierozwiązalnej i smutnej, jaką jest narodzenie się i śmierć miłości. Pani Steno zresztą nie miała pociągu do tego rodzaju rozmyślań. Jak wszystkie natury rzeźkie i proste, spostrzegała tylko fakt i, nie szukając przyczyn, przyjmowała go w zupełności. To też wczoraj zauważyła, że obecność dawnego kochanka nie budzi w niej tej zmysłowej strony, która ją czyniła tak słabą dla niego przez dwa przeszło lata, tak uległą wszelkim jego kaprysom. Była teraz tak nieczułą, jak marmur płaskorzeźby Mino da Fiesole, umieszczonej w murze tuż nad poręczą fotelu, na którym usiadła.
Gorski, pomimo napadu wściekłości, któremu w tej chwili podlegał i który go czynił zdolnym do najszkaradniejszego nawet gwałtu, odgadł niejako tę zupełną nieczułość. Bardzo często, w ciągu długiego ich związku, przybywał na schadzkę rano, o tejże samej godzinie, i widywał ją w takiejże toalecie, zawsze tak zgrabną, tak młodą w swej dojrzałości, tak chciwą na pocałunki, drżącą z żądzy. Teraz w jej oczach błękitnych, w uśmiechu, w całej osobie, było coś wdzięcznego i nieprzystępnego zarazem, coś, co budzi w kochanku opuszczonym chęć zdeptania, bicia, dręczenia kobiety, która się tak uśmiecha. Niech przynajmniej i ona dozna boleści. A przytem była ona tak piękna w blasku porannym, złagodzonym przez zapuszczone story, że budziła w nim także żądzę schwycenia jej w swe ramiona z jej,