Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
151
KOSMOPOLIS.

mu, że Łukasz miał kiedyś tam gorączkę. Odpowiada mi i zapytuje się, co to takiego. Nie otrzymuję jego listu... a on przestrasza się i przybywa...
— Uwiadomię mamę — rzekła Alba i w istocie pobiegła na taras, ale nie tak prędko, jakby tego pragnął Dorsenne. — Miał on poczucie niebezpiestwa tak silne, że się nawet nie uśmiechnął, jakby to był zrobił w innych okolicznościach, w obec powodzenia kłamstwa dość niezręcznego, jakie razem z Bolesławem wczoraj wymyślili i o którem hrabia mówił z zarozumieniem: „Maud będzie tak szczęśliwa gdy mnie zobaczy, że uwierzy wszystkiemu“. Była to scena tak prosta i tak zarazem tragiczna — tą tragicznością światową, przy której zdarzenia tem są okropniejsze, że odbywają się cicho, spokojnie, wśród zdań konwencyonalnych i otoczenia świątecznego! Dwaj przynajmniej widzowie, oprócz Juliana, rozumieli znaczenie chwili: Ardea i Hafner. Obaj oni bowiem doskonale wiedzieli o stosunkach obecnych pani Steno i Maitlanda, jak również o jej stosunku dawniejszym z Gorskim. Powieściopisarz, wielki pan i spekulant, pomimo różnicy położenia i lat, mieli dość doświadczenia w tego rodzaju sprawach. Wiedzieli oni, że kobieta odważna zdolną jest zachować nadzwyczajną przytomność umysłu w chwili, gdy zostaje schwyconą na gorącym uczynku, jak to teraz było z wenecyanką. Później wszyscy trzej mówili, że nawet nie wyobrażali sobie godniejszej podziwu zimnej krwi, pyszniejszej pogo-