Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
136
KOSMOPOLIS.

Jest tam kardynał, który przykłada palec do ust, oto tak!... (nowy giest). Niepodobało mi się to, bo widzisz pan, wygląda na anegdotę. Jest to reporterka na murze. No! reporterka na wielką skalę! Ale co do treści, to ta, fiut! (i gwizdnął ustami) — gdy tymczasem Piotr della Francesca, Carnevale, Melozzo, (tu zatrzymał się, żeby wyrazić myśl bardzo skomplikowaną, jaka powstała w jego głowie i skończył wykrzyknikiem)... to jest malarstwo!...
— Jednakże „Assunta“ Tycyana i „Przemienienie“ Rafaela — rzekła hrabina i dodała po włosku, z akcentem zapału: ah! che bellezza!...
— Nie przywiązuj do tego wagi, pani hrabino — rzekł Dorsenne, śmiejąc się coraz bardziej — jest to opinia artysty... Ja naprzykład, wydrukowałem przed dziesięciu laty, że Wiktor Hugo był dyletantem, a Alfred de Musset mieszczuchem. Mimo to mają się oni dobrze, tak jak ja. Ale, ponieważ nie pochodzę ani od dożów, ani od „Pilgrini Fathers“, ja, biedny gallo-rzymianin zwyrodniały lękam się, ze względu na katar, wilgoci i chcę prosić o pozwolenie wycofania się ztąd...
Poczem przestępując próg salonu szeptał:
— Rafael przedsiębiorca, Tycyan tapicer, Lorenzetti reporter! A dogaressa, słuchająca tej rozmowy z powagą, ona, której ideałem winna być dobra Madonna. No! no.... Co do Gorskiego, gdyby nie to, że mi cały dzień wczoraj zajął, sądziłbym, że marzę, tak tu nikt o nim nie mówi...