Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
135
KOSMOPOLIS.

nasz sobie, panie Dorsenne, te dwa płótna Piotra della Francesca, znajdujące się we Florencyi: „Książę Fryderyk Urbino i jego żona Battista Sforza“?... Są one w tej samej sali, co i pejzaż Boticellego... Rysowane to jest tak (i zrobił ruch palcem)... i to właśnie jest dobrze, ach! jak dobrze... Tej linii koniecznej, tego profilu, zawierającego w sobie wszelkie profile, szukam i szukam... Ten malarz, widzisz pan, Fra Carnevale i Melozzo, niema równego sobie we Włoszech...
— A Tycyan i Rafael? — wtrąciła pani Steno.
— A Sieneńczycy, a Lorenzetti, którymi się dawniej zachwycałeś? Pisałeś mi pan o nich z powodu mego artykułu o twojej wystawie w r. 1886. Nie przypominasz pan sobie? — pytał powieściopisarz.
— Rafael? — odparł Maitland — w rezultacie chcecie państwo, żebym wam powiedział, co to był Rafael? Był to wspaniały przedsiębiorca. A Tycyan? Wspaniały tapicer... Sieneńczycy, prawda, lubiłem ich (dodał, zwracając się do Dorsenne’a), przepędziłem trzy miesiące na kopiowaniu Simona Martini, tego Guido Riccio, który pędzi na koniu między dwoma twierdzami po szarej przestrzeni, na której niema ani jednego drzewa, ani domu, tylko lance i baszty. Ba! czy sobie przypominam Lorenzettiego? Przedewszystkiem freski w San Francesco, przedstawiające św. Franciszka, w chwili, gdy składa przepisy swego zakonu papieżowi. Jest to najlepsze jego dzieło...