Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
128
KOSMOPOLIS.

cień niebieskawy i nadawała całej twarzy wyraz siły, której zaprzeczała figura nieco wątła i widocznie nerwowa. Potomek Castagnów ubrany był z tą wyszukaną anglomanią właściwą niektórym włochom, ale która odbija nieco rażąco, tak jak salon hrabiny. Castagna miał zbyt wiele pierścionków na palcach, bukiet zbyt duży w butonierce, a zwłaszcza miał za wiele ruchów i był za zbyt żywy, by można wahać się, przy cerze śniadej, co do narodowości. On to pierwszy z całego towarzystwa spostrzegł Juliusza i rzekł a raczej krzyknął poufale:
— Patrzcie, to Dorsenne! Myślałem, żeś pan wyjechał. Nie widziano cię w klubie od dwóch tygodni...
— Pracował nad nowem arcydziełem — odrzekł Hafner — nad powieścią, której akcya toczy się w świecie rzymskim, jestem tego pewny... Strzeż się, mój książę i wy, panie, rozbrójcie portrecistę....
— Co do mnie — zawołał Ardea, śmiejąc się głośno — gotów mu jestem dać wiadomości o sobie, jeżeli ich zażąda... A nawet za darmo dam mu ilustracye do jego romansu, złożone z fotografij, które niegdyś miałem pasyę zbierać... Oto, widzi pani — zawołał, zwracając się do Fanny — w jaki sposób można się zrujnować. Miałem manię niespodzianek. Jest to zabawka bardzo niewinna, prawda? To mię kosztowało trzydzieści tysięcy franków na rok, przez cztery lata...