Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
117
KOSMOPOLIS.

nadzwyczajnej energii wewnętrznej, wiedząc o miłostkach matki, nienawidząc obu kochanków, postanowiła sobie rzucić ich na siebie... Bądź co bądź dla młodej dziewczyny byłby to czyn olbrzymi... zwłaszcza, że wszystko co wielkie nie stanowi istoty życia miłosnych namiętności. Ileż to razy w dziale rozmaitości dzienników widzimy, że wyraz niepodobieństwo nie istnieje dla serc rozkochanych... Pójdę jutro wieczorem do hrabiny i zabawię się studyowaniem Alby... Jeżeli jest niewinną, zabawka moja będzie nieszkodliwą, a jeżeli nie jest winną? I znów przed twarzą madonny zawołam: co za szkoda!... Tyle razy to już mówiłem!...
Tego rodzaju mizantropię można wygłaszać, w obec własnego serca, ale zostawia ona pewną troskę za sobą, zwłaszcza jeżeli jest oparta wyłącznie na podtekstach i fantazyi. Zawsze się odczuwa oszczerstwa, boleje się nad potwornością pewnych podejrzeń, choćby one były tylko przypuszczeniami nieokreślonemi. To też Dorsenne, gdy się nazajutrz zbudził ze snu, zawstydził się sam przed sobą, że w sprawie listów bezimiennych do Gorskiego zbudował taki romans kryminalny około ujmującej i wdzięcznej postaci swej przyjaciółki. Szczęściem dla jego nerwów, które byłyby się jeszcze bardziej rozdrażniły przy rozpoznawaniu tej zagadki: „Jeżeli więc nikt z towarzystwa hrabiny nie pisał tych listów, to w takim razie, gdzie szukać ich autora?“ — otrzymał