Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
111
KOSMOPOLIS.

najwyższej egzaltacyi, nie był wymówiony napróżno. Powoli, słówko za słówkiem, zwierzenie za zwierzeniem, Dorsenne został przyparty tak do muru, że albo musiał oskarżyć kobietę, albo skłamać, czego żadne męzkie sumienie darować sobie nie może.
— Tym to jest przykrzejsze — mówił do siebie — że to na nic się nie przyda. Skoro tylko istnieje na świecie osoba, na tyle przewrotna, że pisała te listy bezimienne, to osoba ta nie zatrzyma się na połowie drogi. Znajdzie ona prędko sposób podniecenia znowu tego szaleńca... Ale, czy tylko w rzeczy samej istnieją listy tego rodzaju? Gorski jest człowiekiem namiętnym, przewidującym i retorem na wielką skalę, bardzo więc być może, iż sam osnuł ten romans czarny, dla tego tylko, by mógł mi zadać takie, jakie mi zadawał, pytania. Ale nie! są dwa fakta niewątpliwe, najprzód stan jego zazdrości do ostatnich granic doprowadzonej a potem jego powrót niespodziewany. Jak jedno tak i drugie każę przypuszczać, że był ostrzeżony. Ale kto go ostrzegł?... Mówił o dwunastu listach bezimiennych. Przypuśćmy, że otrzymał w istocie jeden lub dwa, ale tych dwóch któż jest autorem?
Cały bezpośredni rozwój dramatu, do którego Julian został wmięszany, polegał na odpowiedzi na to pytanie. Niełatwo wszakże było znaleźć tę odpowiedź. Włosi mają przysłowie, niepozbawione głębszej myśli, które właśnie w tej chwili