Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
107
KOSMOPOLIS.

sięciu innych. Wprzód czy potem, to wszystko jedno... Wszak byłem pewny, wchodząc tutaj, do tych drzwi honoru, że będę wiedział prawdę, dotknę się jej, jak się oto tego dotykam...
Schwycił stojącą na stole główkę marmurową i obejmował ją drżącemi palcami.
— Widzisz, że przyjmuję po męzku tę wiadomość. Możesz mi wszystko powiedzieć. Kto wie? Niesmak, to najlepszy chirurg. Słucham cię, nie oszczędzaj mię wcale.
— Mylisz się — odrzekł Dorsenne — to, com ci powiedział, nie ma tego znaczenia. Byłem i jestem przekonany, że w ciągu kwadransa, może w ciągu godziny, może jutro lub pojutrze, będziesz mię uważał za kłamcę lub głupca. Ale ponieważ w ten sposób tłomaczysz sobie moje milczenie, obowiązkiem moim jest mówić i mówię... Daję ci słowo honoru, że nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło podejrzywać panią Steno o stosunek miłosny z Maitlandem, lub że ich obejście wzajemnie zmieniło się na chwilę od czasu twej nieobecności. Daję ci słowo honoru, że nikt — rozumiesz — nikt mi nie mówił o tem. A teraz rób sobie jak chcesz. Powiedziałem ci wszystko, co miałem powiedzieć...
Powieściopisarz wygłosił te słowa z energią gorączkową, mającą źródło w okrutnym przymusie, jaki zadawał swemu sumieniowi. Ale śmiech Gorskiego zadziwił go tem bardziej, że w tejże