Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
99
KOSMOPOLIS.

miętności, to związany jest z nią nićmi zbyt silnemi! Nie będę cię nudził opowiadaniem o pierwszych tygodniach mego pobytu w Polsce, tygodniach użytych na bieganie tu i tam, na odwiedzinach krewnych, na poradach prawnych, na doglądaniu chorej, na wykonywaniu wreszcie obowiązków względem mego syna, któremu połowa tego majątku przypada. I wśród tego wszystkiego dręczyła mię nieustannie myśl, że nie pisze do mnie jak dawniej, że nie kocha mię już wcale!... Ach, gdybym ci mógł okazać te listy! Masz wielki talent, Julianie, ale nigdy nic równie pięknego nie napisałeś....
Umilkł, jak gdyby to, o czem teraz miał mówić, kosztować go miało bardzo wiele i Dorsenne odezwał się:
— Zmiana tonu w korespondencyi nie tłomaczy jednak gorączki, w jakiej cię widzę...
— Zapewne — odrzekł Gorski — ale tu nie idzie o samą zmianę tonu. Skarżyłem się na to i po raz pierwszy skarga moja nie znalazła oddźwięku. Zagroziłem, że pisać przestanę. Nie odpowiedziała na to wcale. Napisałem jej prosząc o przebaczenie... tak, byłem na tyle nikczemny. Otrzymałem list tak chłodny, że ze swej strony napisałem, wprost zrywając stosunki. Nowe milczenie... Zrozumiesz więc teraz wrażenie, jakie w takich okolicznościach wywarł na mnie inny list, niepodpisany wcale, jaki otrzymałem przed dwoma tygodniami. Byłem sam, gdy przyszedł pewnego