Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich wódką poić, zamiast im co dać do zjedzenia... Dość, że i pół godziny nie minęło, a kobiecina ci zgłodniała fajt na ziemię, i ani ręką, ani nogą...
— A wa!... — syknął Żyd.
— Żal mi się, powiadam Judce, ich zrobiło, i zaprowadziłam oboje do obory. Wykradłam trochę mleka krowom i napoiłam chłopaka, bo kobiecina już pić nie mogła, a pan nie chciał nic do gęby wziąć. Na drugi dzień przychodzę z rana do obory, a oni śpią. Budzę jego... ledwie że wstał na nogi; budzimy ją, a tu ci trup z kobieciska... Umarła!...
Żyd słuchał z najwyższą uwagą.
— Jak ci to pan zobaczył, jak ci nie zacznie płakać, to powiadam Judce, że ryczał, jak ten wół, i całował siostrę... Zbiegli się Hoffowie, ich czeladnik i terminatorzy, a on ich dalej kląć, dalej skarżyć, że mu siostrę zabili. Oni znowu na niego i zaczęli wmawiać, że on ją sam zabił, a na nich składa. Skończyło się na tem, że sąd zeszedł, nieboszczkę pochował, a nasz pan z chłopakiem poszedł znowu w świat.
— No, a jak on później panią Maciejowę zdybał? — spytał Judka.
— Szukał mnie, to i zdybał; niech mu tam Pan Bóg krzywdy ludzkie odpuści. Spotkaliśmy się coś w sześć lat potem. Zaraz ci mnie poznał, a że już mieszkał tutaj, więc mnie wziął do siebie i jeszcze mi te słowa powiedział: „Dałaś ty oborę memu chłopcu na jedną noc, a ja tobie dam mieszkanie na całe życie. Dałaś ty mu łyżkę mleka, a ja tobie dam chleba do śmierci.“
— No, i od tej pory jestem u niego; byłoby mi nawet dobrze — dodała jeszcze ciszej — żeby tylko nie te łzy ludzkie...
— Będzie bieda z Hoffem — wtrącił Judka i spytał po chwili: — A pana młodego widzieliście?
— Juści widziałam, ale już dawno, bo ciągle zagranicą siedzi.