Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 04.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I to mają być kobiety? Żony mężów, biorących niewielkie pensje? Gospodynie domów, matki dzieciom?...
Słuszność nakazuje wyznać, że biedne obmówione panie były bardzo milutkie i nie tak znowu złe, jak się wydawało Stefanowi. Tylko on był trochę dziki i nie miał tak zwanego zmysłu do towarzystwa.
Cała młodość zeszła mu w fabrykach, gdzie ludzie ulegają prawie wojskowemu rygorowi, gdzie z wielkich pieców wylewają się ogniste strumienie roztopionego żelaza, a potężne machiny gną lub druzgoczą stalowe belki. W takiem otoczeniu trzeba być trzeźwym, przytomnym, stanowczym, chłodnym. Wobec tych sił olbrzymich, które człowieka spalić lub zmiażdżyć mogą jak komara, trzeba mieć równie olbrzymią siłę wiedzy i uwagi. Tu charakter nabiera stalowego hartu, ale serce — śpi!
Ucho, przyzwyczajone do huku młotów, tępieje na słodkie dźwięki kobiecego głosu. Oko, oślepione strasznym blaskiem topiącej się stali, nie umie ocenić łagodnych iskier kobiecego spojrzenia. Po odurzającym dymie węgli i swędzie spalenizny, czy można uczuć nieujęty zapach utrefionych włosów i sukni, delikatnemi perfumami oblanej?
Nareszcie przywykła do wielkich oporów i ciężarów ręka obawia się uścisnąć mocniej delikatną rączkę kobiecą, ażeby nie skruszyć tego cacka.
Stefan więc, jeżeli wyśmiewał kobiety i unikał ich towarzystwa, to dlatego, że nie umiał żyć w ich towarzystwie. Lokomotywa między kwiatami podobnego doświadczałaby kłopotu, gdyby miała poczucie swego ogromu i piękności, tudzież delikatności kwiatów.
Bądź co bądź, Żarskiemu sprzykrzyła się fabryka i, na parę miesięcy przed upływem dwuletniego kontraktu, oświadczył prezesowi spółki akcyjnej, że — rzuca swoją posadę.
Daremnie błagano go, obiecywano, powiększano dochody. Napróżno mówiono, że fabryka upaść może po jego odejściu.