Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ów pan Leon w kopalni. O nadużyciach byłem pewien, bo naprzód skądżeby miał tak olbrzymie dochody, a powtóre — człowiek, którego nienawidziłem, musiał popełniać czyny kryminalne. Wykryć te zbrodnie, wepchnąć przestępcę na dno kryminału, zrujnować go, a wkońcu wyciągnąć pomocną rękę do jego żony, oto w jaki sposób miałem powetować moje dzisiejsze męki.
Kiedy w najogólniejszych zarysach obmyśliłem ten projekt, na dworze był jasny dzień, świergotały wróble, a z ulicy dochodził turkot dorożek i wozów piekarskich. O ósmej wstałem, umyłem się, następnie poszedłem do biura i siedząc nad rachunkami, zrobiłem dwa odkrycia: że jestem bardzo, ale to bardzo zmęczony i — że mój projekt zemsty nad przyszłym mężem panny Karoliny nie mógł urodzić się w głowie człowieka rozsądnego.
Na drugą noc myśli moje przybrały inny kierunek. Już nie miałem zamiaru mścić się, bynajmniej!… Mąż Karoliny sam zbankrutuje i ucieknie zagranicę, ja zaś rozciągnę opiekę nad nią i nad jej matką, która ściskając mnie, szepnie przez łzy:
„— Taki człowiek, jak pan, panie Anastazy, nie mógł postąpić inaczej…“
Trzecią noc także nie spałem, ale marzenia moje były nieco weselsze. Mąż Karoliny i tym razem zbankrutował, notabene zaraz po ślubie; lecz zamiast uciekać zagranicę, wypalił sobie w łeb. Ja zaś, po upływie czasu przeznaczonego na żałobę, odzyskałem moją najdroższą Karolcię, a z nią fortepian Blüthnera, klejnoty, które ofiarował jej mąż przed ślubem, i resztę z sześciu tysięcy rubli, przeznaczonych na wydatki gospodarskie.
W taki sposób upływała mi doba za dobą, noc po nocy. W ciągu dnia męczyłem się nad zwykłem dodawaniem, w nocy — marzyłem o bankructwie Leona, jego nagłej śmierci i — połączeniu się z Karoliną. A ile razy myśl moja wydobyła się