Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lowi, gdy ten inny ma dziesięć razy większe dochody aniżeli my i gdy ukochana pod żadnym względem nie potrzebuje żałować tego, że nas zdradziła!
Na majowem niebie wznosił się pełny księżyc. Gdym spojrzał na niego, przyszło mi na myśl dwadzieścia tysięcy rubli rocznie i wydawało mi się, że człowiek, który ma podobne dochody, o tyle wyżej góruje nad mojemi nędznemi dwoma tysiącami, o ile ten księżyc wyżej wznosi się ponad dachy domów.
Oto są niesprawiedliwości społeczne: szczęśliwy burżuj łupi dwadzieścia tysięcy rubli za to, że Pan Bóg stworzył rudę żelazną, a inteligentny proletarjusz ledwie wypracuje dwa tysiące! Jeden usycha z miłości przy kobiecie, ucząc ją buchalterji; drugi bierze całą na własność i będzie wyrabiał z nią, co tylko mu się podoba.
Blisko do północy tułałem się po ulicach, chwilami nie wiedząc, gdzie jestem. Potem wróciłem do domu, ległem na łóżku, ale sen uciekł z mojej sypialni. Przypominałem sobie krucze włosy, śniadą cerę, kontraltowy rzewny głos panny Karoliny, a nadewszystko jej oczy… oczy pełne tajemnic!…
Ale kiedy na dnie tych tajemnic ukazał mi się cień męski, z dwudziestoma tysiącami rubli dochodu i stosem akcyj, przynoszących ogromną dywidendę, kiedy przypomniałem sobie, że ona, Karolina, od pięciu lat kochała ten cień i marzyła o nim podczas moich wykładów buchalterji i nawet wówczas, kiedy ja zabijałem się pracą dla niej, ogarnęła mię złość i zacząłem układać plan zemsty.
Był on rzeczywiście piekielny, choć bardzo prosty. Miałem zamiar zdusić w sobie nietylko miłość, ale i ambicję, zapoznać się z przyszłym mężem Karoliny i prosić go (słyszycie, ja miałem prosić jego!… —) o posadę buchaltera przy kopalni, w której był dyrektorem. Osiadłszy zaś tam i gruntownie zapoznawszy się z biegiem interesów, miałem, niby Konrad Wallenrod, wykryć nadużycia, których niewątpliwie dopuszczał się