Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wykluwa się jeden z najwspanialszych wynalazków, jakie wstrząsnęły światem.
Juljan czuł, że jego rozum już nie ma siły do pogodzenia tych sprzeczności, a serce nie zdoła opanować niepokojów. Bał się jak dziecko, myśląc, że może tu przepędzić kilka lat, zapomniany, opuszczony, zawieszony między sławą i śmiercią, w niezwykłych warunkach bytu, obok ludzi prawie niepodobnych do ludzi.
Zasunął drzwi, aby go kto nie zeszedł, zgasił światło, aby go kto nie podpatrzył, a chcąc w jakikolwiek sposób wydrzeć się posępnym myślom, ukląkł na podłodze i zaczął mówić pacierz, pierwszy raz od bardzo dawna. Gdyby go w tej postawie, z rękoma złożonemi i piersią pełną westchnień, zobaczył Naudier, posądziłby go o początki szaleństwa.
Kiedy bijąc się w piersi: „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu...“ schylił głowę do ziemi, jego nadmiernie podniecony słuch pochwycił jakiś głuchy łoskot. Zdawało mu się, że pod izbą w głębokiej piwnicy rozlegają się miarowe uderzenia, jakby kto podnosił i opuszczał znaczny ciężar. Po każdem uderzeniu słychać było metaliczny brzęk, delikatniejszy od brzęku skrzydeł muchy.
Baczniej skupił uwagę. Lecz w miarę uspakajania się nerwów, słuch jego tracił wrażliwość, tajemnicze odgłosy cichły, cichły... Wkońcu zupełnie umilkły.
— Przywidzenie — pomyślał i legł spać.


VII.


Na drugi dzień Marek Aureljusz podał im na śniadanie kawę ze śmietanką i bułki z masłem, pilnie uważając, w jaki sposób stary chemik przyjmie te ulepszenia. Ale roztargniony Gneist miętosił w palcach bułkę z masłem jak suchą, walając przytem ręce i surdut.
— Jakże dziś smakuje kawa? — zapytał niecierpliwie eks-galernik.